…. wymieniamy zawór bezpieczeństwa w boilerze do grzania gorącej wody.
Zaczeło się od tego, że w piątek (wczoraj) o godzinie 23.00 zaczęła woda cieknąc z pomieszczenia, gdzie znajduje się boiler. Fuck! Bo tam akurat stały walizy, torby i pudła (jedyny schowek w mieszkaniu).
Dawaj więc wyciągać wszystko i patrzeć, skąd kapie. Okazało się, że z przyłącza rurki od zimnej wody do boilera, a dokładniej, z zaworu bezpieczeństwa.
Co robić? W piątek wieczorem pies z kulawą nogą nie urzęduje i fachowiec jakiekolwiek najwcześniej pojawi się w poniedziałek (a i to jak mielibyśmy fuksa). A tu kapie i prawdę mówiąc jakiekolwiek myśli pod tytułem „a co będzie jak boiler pier*lnie” przyprawiają o gęsią skórkę, bo w takim wypadku ciśnienie wystarczające, zeby rozwalić w drzazgi już nie tylko nasze mieszkanie, ale i sąsiednie…
Chłop rzucił się w Internety szukać, żeby obczaić co mogło się zepsuć i dlaczego.
Po jakiejś półgodzinie wrzasnął EUREKA!!! Idziemy testować.
No to poszliśmy. Test był prosty jak konstrukcja cepa: jedna osoba stoi pod boilerem i mierzy, z jaką prędkością woda kapie. Druga w tym czasie odkręca kran, a mierząca dalej mierzy żeby zobaczyć, czy prędkość kapania się zmieniła.
Zmieniła się – przy odkręconym kranie z gorącą wodą, woda z zaworu kapała znacznie wolniej (chociaż nie przestała zupełnie).
Diagnoza: prawdopodobnie kamień osadził sie na zaworze bezpieczeństwa, który to zawór najpierw zadziałał jak trzeba tj. zaczął wypuszczać nadmiar zbyt podgrzanej wody, ale potem już nie chciał się zamknąc spowrotem.
Wniosek: trzeba wymienić zawór….
Problemów z kupnem nie ma, w sobotę ferreteria na rogu ulicy otwarta. Do wymiany potrzebny jest klucz francuski i nowy zawór – piece of cake. Ale….
No ale kurde, trzeba coś zrobić z czterdziestoma litrami wody, które chlustną na podlogę po wykręceniu zaworu…. lalalala.
Dodam, że wody z boilera nie dało sie po prostu spuścić odkręcając kran, bo rury nie biegną pionowo (na linii boiler-najbliższy kran), a po spadku ciśnienia nic już z kranów nie leciało.
Moja pierwsza mysl: długa rurka, o odpowiedniej średnicy, zakończona lejkiem, ktorej jeden koniec będzie sie trzymać pod odkręconym zaworem a drugi wsadzi do kratki pod prysznicem. Ok, tylko że kupować taką rurkę na jedną okazję tylko…? bez sensu (osoby naprawiające boilery napewno mają zawsze ze sobą taką na stanie, jak się domyślam)…
Czy można to inaczej? Hm…czterdziestolitrowego pojemnika nie mamy, ale jest plastikowe wiadro, pudło plastikowe 10-cio litrowe i osmiolitrowy garnek. Szybko obmyślamy logistykę i dochodzimy do wniosku, ze nawet jak będzie sie lało w tempie jak z kranu, to damy radę te pojemniki systemem taśmowym podmieniać. Krótki trening na sucho i dziś rano – inżyniery do boju!!
….
Poszło nadzwyczaj dobrze. Woda leciała dość wolno (drugiej rurki od zimnej wody na wszelki wypadek jednak nie odkręcaliśmy…), tyle że trochę chlapała dookoła, bo strumień miał nierówny sik ze względu na zaciąganie powietrza tym samym otworem. Po jakichś 20 min i parokrotnej wymianie wiaderka i pudełka, wyleciało wszystko. Jeszcze tylko przykręcić nowy zawór – w starym w istocie zapadka uje*ała się kompletnie – i gut.
Boiler naprawiony, woda napuszczona i się grzeje.
Koszty: 200 peso (6.5 USD) za nowy zawór. Gdybyśmy czekali na fachowca od napraw (co zapewne zajęłoby z tydzień), to pewnie zapłacilibyśmy coś koło 1500 peso (ok. 50 USD). Jenżynier potrafi :))
PS:
forum elektroda.pl i ludziom, którzy tam udzielają się, serdeczne dzięki. Oni naprawdę mają pojęcie o czym mówią :)))